|
|||
:: Wystawa w Manufakturze czyli „A co nam szkodzi pojedzmy do Łodzi.” - by Diki Artykuł dodany przez: jamar (2007-06-25 16:23:40) Wystawa w Manufakturze czyli „A co nam szkodzi pojedzmy do Łodzi.” Na którymś z wcześniejszych spotkań padło hasło o wyjeździe do Łodzi na Zlot w celu postawienia tam zbiorników. Ponieważ ilość chętnych była duża postanowiliśmy podjąć wyzwanie i oprócz propagowania akwarystyki zaprezentować też „reszcie świata” J Kieleckie Forum Akwarystyczne. Poniżej zupełnie subiektywna relacja z dnia „D” – wyjazdu i aranżowania zbiorników. * * * Wszyscy mieliśmy tego dnia urwanie głowy. W pracy trzeba było pozałatwiać wszystkie sprawy wcześniej tak aby zdążyć na wyjazd zaplanowany na godzinę 18.30. Zaraz po siedemnastej byłem w domu i zabrałem się za łapanie stadka razbor, które wraz z rybami Jamara stanowiły obsadę akwarium roślinnego. Złapanie pierwszych 30 sztuk było bardzo proste, ryby były zaskoczone, że ktoś próbuje je złapać ;-) – dotychczas nigdy ich nie niepokoiłem i nie reagowały nawet na rękę wsadzoną do zbiornika przy przesadzaniu czy cięciu roślin. W siatce za każdym razem lądowało po 5-7 sztuk. Za to złapanie ostatnich 10 sztuk zajęło mi więcej czasu niż całej trzydziestki. Tak czy inaczej ryby były złapane i pływały w sobie w wiaderku. powiększenie Szybko pakuję resztę sprzętu i już słyszę podjeżdżający samochód z Jamarem, Skowronem i Fajferem na pokładzie. Szybko robimy małe przemeblowanie w mocno zapakowanym aucie tak aby zmieścić moje rzeczy i ruszamy w drogę. powiększenie Pogoda deszczowa i senna jednak nikt nie śpi – omawiamy przyszłą aranżację a Jamar dzieli się z nami najświeższymi informacjami na temat wystawy i zlotu. Przed 22 jesteśmy na obrzeżach Łodzi. Zatrzymujemy się na parkingu przy hipermarkecie nieopodal giełdy akwarystycznej i czekamy na drugi samochód z resztą ekipy. Pedro zabrał ze sobą zestaw GPS, który ma nam pomóc w poruszaniu się po mieście. Wolimy spokojnie poczekać 10 minut – nikomu nie uśmiecha się jeżdżenie po Łodzi bez nawigacji – rozwiązania komunikacyjne w tym starym mieście nie zachęcają do takich przejażdżek. ;-) Pedro zjawia się po chwili – robimy grupową fotkę i jedziemy. powiększenie powiększenie Najpierw jedziemy do hotelu aby potwierdzić wcześniejszą telefoniczną rezerwację a zaraz potem udajemy się na teren targów aby od pracownika MHK odebrać podłoża i skałki do zbiorników wystawowych. Kiedy koledzy dzielnie przepakowują paczki, ja po cichu udaję się na halę targów na szybki fotorekonesans. Nie mogłem zostać na zlocie więc chciałem zobaczyć targi choć przez tą krótką chwilę. Fotografuję świeżo założony zbiornik wystawowy i oglądam halę targów. powiększenie Wszędzie bałagan przed wystawowy w który już za chwilę i my mamy uczestniczyć. Stosy paczek i osoby które w pocie czoła aranżują stoiska firmowe. powiększenie W samochodach robi się ciasno – paczki z podłożem lądują na kolanach i poupychane gdzie się tylko da. Firma MHK udostępniła nam kompletne podłoża do zbiorników wystawowych. Floran do akwarium roślinnego oraz skałki tuf wapienny i żwirek koralowy do malawi i inne niezbędne rzeczy. Między innymi wkłady filtracyjne, watę perlanową i węgiel. powiększenie Chwilę później jesteśmy już w Manufakturze. Na przedniej szybie samochodu Jamar umieszcza wydrukowany emblemat ryby, który gwarantuje nam, że zostaniemy przepuszczeni przez ochronę. Podjeżdżamy na parking przed wejściem. Pierwsze co robimy to sprawdzamy stan ryb przewożonych w wiadrach i workach z wodą. Niestety, 2 pielęgnice, z ryb które miały być ozdobą „Malawi” nie wytrzymały tak długiego transportu mimo 2 tabletek tlenowych w worku. To dla nas nauczka na przyszłość aby większe ryby pakować pojedynczo i przewozić w większych pojemnikach. Część osób wyrusza na poszukiwanie organizatorów a pozostali rozpakowują sprzęt. Znów „urywam się” na chwilę i fotografuję teren Manufaktury. Odrestaurowane i podświetlone budynki wyglądają bardzo ciekawie. Obok zdjęcia robi kwaq. powiększenie powiększenie Jeden z organizatorów prowadzi nas na miejsce w holu gdzie mają stać zbiorniki. Grupy osób z ŁSAT. PKMD i inni wystawcy krzątają się przy akwariach. Z podziwem patrzę na akwaria PKMD – ogromne szkła których przywiezienie na miejsce musiało kosztować wiele pracy. W pierwszej kolejności zabieramy się za składanie szafek. Nie mamy odpowiednich narzędzi – dowiedzieliśmy się że szafki mają być na miejscu – zabrakło jednak informacji, że będą w częściach. Pedro wyciąga z samochodu siekierkę – której obuch robi za młotek. Hmm – lepiej nie zaczynać z kolegą – wyposażony jest na każdą ewentualność :)))). powiększenie powiększenie „Góral niskopienny ze swoją ciupagą” :)))) Ci którzy nie brali udziału w składaniu zaopiekowali się rybami. W wiadrach wylądowały grzałki i napowietrzanie. Jest już koło godziny 11 więc trochę martwimy się o ryby – boimy się przyduchy i wychłodzenia. powiększenie Szafki złożone i zbiorniki stoją już na wyznaczonych miejscach. Sypiemy do zbiornków podłoże ... i mała zmiana planów. Rybek objawia się i zmienia miejsca w których mają stać zbiorniki. Przesuwamy się o parę metrów. W pracy przeszkadzają regularnie powtarzające się problemy z brakiem prądu. Główne światła w holu są zgaszone a przenośne lamy halogenowe co chwila gasną. Elektryk zajmujący się dostarczeniem nam elektryczności wygląda na mocno zagubionego. powiększenie W końcu częściowo zalewamy zbiornik roślinny wodą .... i pojawia się problem. Podłoże miało być wypłukane – a nie było – przynajmniej w stopniu który by nas zadowolił. Woda w akwarium zamienia się w błotko. Nie ma szans aby filtry wyczyściły ją dostatecznie. Szybko spuszczamy wodę i zabieramy się za płukanie żwiru. Ładujemy go do wiaderek i zanosimy w pobliże hydrantu. powiększenie Skowron robi sobie zdjęcie na pamiątkę. Chyba postanowił zaimponować narzeczonej. powiększenie Reszta ekipy aranżująca „Malawi” porządnie wypłukała skałki które zostaną użyte w aranżacji. Malawiści byli zauroczeni tufem - te lekkie i porowate skałki dają duże możliwości układania ich w przemyślne konstrukcje - bez obawy, że coś się obsunie i rozbije szkło. Wysoka konstrukcja była stabilna i ... dawała aż za wiele schronień wystraszonym nowym otoczeniem rybom. Kiedy my wciąż jeszcze walczymy ze żwirem drugie akwarium już zalane wodą. Koledzy podpinają filtry i montują pokrywy z oświetleniem. powiększenie My jesteśmy trochę spóźnieni, ale w końcu wypłukane podłoże ląduje w akwarium i możemy zabrać się za sadzenie roślin. Woda jest zimna i niechętnie zanurzamy ręce w akwarium. Mimo że Floran jest podłożem lekkim to sadzenie w nim roślin było proste. Najważniejsze, że nic nie wypływało na powierzchnię - a tego obawialiśmy się najbardziej. Druga ekipa dekoruje skałki kępami anubiasów. powiększenie Aranżacja szybko nabiera kształtów. Co prawda oczekiwaliśmy zbiornika szerszego i niższego (myślenie życzeniowe J) a dostaliśmy węższy i wyższy. Wobec tego zrezygnowaliśmy z robienia plaży z drobnego jasnego piasku i z użycia drobnych kamyków które miały płynnie łączyć plażę z blyxą. Wcześniej opracowany plan aranżacji został zastąpiony radosną improwizacją. powiększenie W zbiorniku obok aranżacja już ukończona i pozostaje czekać aż grzałki (w tym ta do herbaty) zagrzeją wodę na tyle, że można będzie wpuścić ryby. powiększenie W końcu i my kończymy sadzenie roślin. Całość odbiega od pierwotnych planów i woda jest jeszcze mętna, ale ogólnie jesteśmy zadowoleni z wyglądu zbiornika. Za dużo czasu straciliśmy na płukanie żwiru. W akwarium ląduje niezastąpiona grzałka do herbaty. J powiększenie Korzystam z okazji i udaję się aby obejrzeć zbiorniki wystawowe. Z zaciekawienie oglądam zbiornik z fauną Bałtyku przy którym pracuje między innymi Asia „aditu” z TSA. Asia ma przemiły uśmiech i coraz bardziej żałuję, że nie mogę zostać na zlocie ;-). powiększenie W zbiorniku pływały bodajże dwa gatunki babek, flądra, krewetki z naszego morza oraz kolonijne mięczaki których nie podejmuję się identyfikować. powiększenie powiększenie Przy akwarium morskim spotykam Jacka „JaCool-a” znanego mi wcześniej z forum holenderskiego. Jacek porzucił akwaria roślinne na rzecz morszczaków. Patrząc na zbiornik, który miał pod opieką po głowie zaczyna chodzić myśl o „posoleniu”. powiększenie Powoli zbliża się czwarta, a ja o 4.30 mam autokar powrotny do Kielc. Więc już tylko ostatnia pamiątkowa fotka .... powiększenie .... i Pedro podwozi mnie na dworzec autobusowy. Pierwsza chwila spokoju, więc zjadam zapomniane kanapki, łykam antybiotyk (wybrałem się do Łodzi z zapaleniem gardła) i budzę się dopiero w Kielcach. Więcej o samym zlocie w relacjach innych. Ja jedynie żałuję że w tym roku nie dane było mi zostać na zlocie. Za to na 99% nie przepuszczę kolejnego wyjazdu KFA. Jechać trzeba – bo warto. Diki
adres tego artykułu: http://www.kfa.org.pl/articles.php?id=134 |